Punkty odniesienia. Blog o konstruktywnym szyciu : słoneczna północ                                   

słoneczna północ

   
Oulu odwiedziłam zeszłej wiosny przy okazji wizyty u mojej siostry, która pokochała Północ całym sercem i, gdy tylko ma taką możliwość, stacjonuje w stolicy Laponii - Rovaniemi. Ponieważ wspomniana stolica niewiele ma do zaoferowania tym, którzy nie są maniakami roweru, biegania czy narciarstwa, postanowiłam zrobić krótki wypad do najbliższej cywilizacji. O ironio moja już wtedy dobrze zadomowiona w Finlandii siostrzyca wysłała mnie na tę wyprawę w Wielki Piątek, który okazał się dla Finów świętem najświętszym, czyli dniem zamknięcia wszystkiego (poza cukiernią, McDonaldem i bardzo drogim spożywczakiem). Kultury nie zażyłam. Ale wspomnienie o tej krótkiej wycieczce pozostaje jednym z moich ulubionych.


Przede wszystkim zachwyca specyficzna nadmorska, drewniana zabudowa. Fikuśna, kolorowa, pełna rzeźbionych zdobień, dająca poczucie swojskości. Miasto stanowi zgrany miszmasz tradycyjnych architektonicznych cacek, nowoczesnych, funkcjonalnych bloków i budynków przemysłowych. A wszystko otoczone wodami: rzek i morza. Miasto wydaje się wprost stworzone do aktywnego życia rodzinnego. Zresztą to chyba cecha skandynawskiego planowania przestrzeni publicznej.

Do Oulu przyjechałam rano (o ile pamiętam w okolicach 9.00). O tej porze poza stacją kolejową trudno było o znaki życia. Wybrałam się tam zupełnie w ciemno, w sumie nie wiedziałam, czego się spodziewać, co interesującego czeka tu na samotnego turystę. Miała zasadniczo jeden zaplanowany punkt - spacer nad morze. Na stacji udało mi się dostać darmową mapę miasta, co znacząco ułatwiło mi obranie właściwego kierunku. Dość długi  spacer przez miasto, kilka mostów i coś w rodzaju wyspy zaowocowało niezapomnianym przeżyciem.
Z tamtego dnia zapamiętałam przede wszystkim właśnie to cudowne, zimne skandynawskie słońce rozpraszające się w lodach zamarzniętego Bałtyku. Przyznam, że pierwszy raz widziałam zamarznięte morze i zrobiło ono na mnie niesamowite wrażenie.I ta plaża, która latem zapewne zmienia się w tętniący życiem kurort, teraz porośnięta suchymi, powiewającymi na  wietrze trawami, komponującymi się z niebieskimi domkami ratowników w uroczy, żeby nie powiedzieć urokliwy, obrazek. Wszystko skąpane w absurdalnej jasności zachęcającej do opalania. Aż się w głowie kręci.

 





Labels: , ,