Punkty odniesienia. Blog o konstruktywnym szyciu : ryzyko                                   

ryzyko

   
Istnieje takie ryzyko - możliwość, której nie przewidziałam, zakładając bloga, że zatraciłam potrzebę pisania. Przeglądam tę stronę i widzę mizerię. Trzech zdań nie chce mi się tygodniowo napisać? Czyżby mój plan napisania - kiedyś, w przyszłości, jakoś po 40-tce, 50-tce, 60-tce - wielkiej, wiekopomnej, uniwersalnej, arcydzielnej sagi, godnej Buddenbrooków to tylko dziecięca mrzonka? Nie, nie, nie... Zajrzałam do majowych postów i po prostu okazało się, że JA SOBIE NIE POSTANOWIŁAM PISAĆ! Joga, maszyna, Francja, to były moje założenia na ten rok. Czy zrealizowane? Mniej-wiecej.

Najbardziej rozwinęła się kwestia jogi, ćwiczę, oddycham, czuję, że dało mi to kopa. Do tego stopnia, że zaczęłam się wspinać - dosłownie, nie metaforycznie. Mimo mojego lęku wysokości, który ujawnił się parę lat temu podczas pobytu w Krościenku i skutecznie zraził mnie do gór i wszystkiego co nieprzyziemne. A jednak obaczywszy te skalne baletnice, składające kolejne ruchy, by osiągnąć cel, olśniłam się i postanowiłam spróbować. Cóż nie było i nie jest łatwo, ale ten sport ma niepowtarzalny czar i będę próbować.

Cóż w maszynie pewne postępy nastąpiły, pierwsze niezgrabne wytwory już są. Czy uda mi się przed końcem roku stworzyć wymarzoną sukienkę? Wątpię, ale przecież świat się nie kończy (chociaż są tacy, co twierdzą, że tak. A propos szycia, to zabawię się w eTasiemkowe Candy.


A w kwestii Francji, to właśnie spóźniam się na francuski :D

Labels: ,