Punkty odniesienia. Blog o konstruktywnym szyciu : project of the month #2                                   

project of the month #2

   

No tak, zapowiedziałam nowy cykl na blogu i znikłam na dwa miesiące. Cała ja. Ale jestem, już jestem. Na przełomie lutego i marca powstała sukienka spoza mojej listy. Potrzeba chwili wzięła górę nad planami i tak zabrałam się za sukienkę z lutowej Burdy.

Potrzebowałam czegoś efektownego, ale niezbyt skomplikowanego do uszycia, bo czasu było niewiele, a okazja zacna. Zależało mi też, aby to nie była sukienka na raz, wyłącznie na wielkie okazje. Najpierw wybrałam kolor - czerwień. Ten kolor nigdy nie zawodzi. Ilekroć wkładam na siebie moją czerwoną spódnicę, tylekroć słyszę mnóstwo komplementów. Wiedziałam też, że dół będzie z połowy koła, bo chciałam czuć się komfortwo. Tkanina musiała być lejąca i niezbyt cienka. W sklepie wpadła mi w oko ogniście czerwona mięsista żorżeta, wzięłam 2,5 metra bez wahania.

Of course, all me! I’ve announced the new blog series and disappeared for two months. But I am here! At the turn off February and March I was working on this red dress. It turned out that the expediency of the moment was more important than my #2017makenine list.


Teraz tylko góra: modele na ramiączka odpadały, bo to jednak marzec. Trochę myślałam o powtórzeniu tego modelu, bo to moja naulubieńsza sukienka. Ale jednak struktura materiału nie skłoniła mnie do pełnych rękawów. Przewertowałam wszystkie swoje magazyny z wykrojami i stanęło na modelu 114 z lutowej Burdy. O moim wyborze przesądziły dwie sprawy: opadający półrękawek i prostota góry. Decyzję pomogła mi również podjąć realizacja Anetty.  

This is always great fun but also great stress to sew something extra for a special occasion. This time I decided to mix an easy to make pattern and sensual colour. For the bodice I chose Burda’s pattern #11402/2017. I love the shape of this neckline and little drop-shoulder  sleeves. For the bottom I used my favourite half-circle skirt form. I was thinking a lot about the length of the skirt. The solution came to me when I bought shoes. I am a midi-skirt kind of girl!

Najpierw przygotowałam górę z próbnego materiału i okazało się, że rozmiar 40 pasuje w sam raz. Przód wycięłam z jednego kawałka, bo przy gładkiej tkanianie nie było sensu go dzielić. Długo dumałam nad długością sukienki, początkowo sięgała prawie kostek. Ostateczną decyzję podjęłam po zakupie butów. I znowu stanęło na midi. Taka już jestem. Całość została podhalkowana elastyczną podszewką, która jest cudowna. Pierwszy raz z niej korzystałam i jestem zakochana.

Jak wyszło, oceńcie same. Bardzo się starałam, żeby wszystko dobrze leżało. Perfakcyjnie niestety nie wyszło, ale na tyle dobrze, że zadowolona i przede wszystkim czułam się sobą. Szczególnie podoba mi się dekolt. Całość dopełniła haftowana kopertówka i naszyjnik mojego autorstwa inspirowany ukochaną Fridą.


Ile to kosztowało? Z moich wyliczeń wynika, że niecałe 200 zł plus kilkanaście godzin mojej pracy.
Tymczasem żegnam się z wami i wracam do maszyny!

K.

Labels: , , , , , , ,