Punkty odniesienia. Blog o konstruktywnym szyciu : Improvisations                                   

Improvisations

   

Czasem lubię zrobić coś na przekór, pomimo, wbrew. Coś zaimprowizować, mimo tego że wiem, że w szyciu liczyć się przemyślany krój nie mniej niż technika wykonania. Na przekór potrzebie prostoty, uszyć coś super kolorowego o nieco dziwnym kroju. Tak sobie myślę, że jest mi to czasem potrzebne jako nauczka. Żeby sobie przypomnieć, że jednak trzeba wszystko przemyśleć wcześniej, wymierzyć, sprawdzić itd. A nie ciąć na oko. Ale przecież to takie zabawne, zaryzykować. 


Dzisiaj pokaże wam dwa moje "dzieła" rozgrzewkowe, pociążowe. Oj, chciało mi się już tak przysiąść do maszyny i stworzyć coś od podstaw dla siebie. Tym bardziej, że szafa świeci pustkami. A nie ma lepszego miesiąca do szyciowej mobilizacji jak maj - Me-Made-May. No i Dzieć się zrobił jakiś spokojniejszy, przyśnie sobie nawet czasem na dłużej, wiec korzystam, bo nie wiadomo, kiedy to się skończy.

Będzie to też trochę post o rozpoznawaniu swoich potrzeb na nowo. I o tym, że jednak baba się nie zmienia. Tak sobie myślałam, że teraz to fajnie będzie nosić luźne ciuchy, takie oversize-y, od których zawsze stroniłam, choć podobały mi się okrutnie. A tu masz babo placek, wychodzi na to, że matce karmiąco-chustującej jest jednak najwygodniej w obcisłym topie i luźnej spódnicy midi. Więc, kochane, stara nuda tu zagości tego lata. Ale do rzeczy...



Sometime I like to make something against my will. Generally I would like to focus on creating very minimalistic capsule wardrobe. My brain is telling me “sew only basics”, but my hart: “you need to create something colourful and funny”. So my two first post-pregnancy projects are an effect of creative improvisation. In both cases I've started with fabric and imprecise idea, then I change my “plan” several time during the process. So these two are my imperfect babies, I like the result but I am not fully happy. What I learned from these projects is that I still prefer fitted clothes. I would like to feel beautiful in my oversized clothes, but I am not. But they are very comfy.
These also are my projects for #makeyourstash challenge. The rose fabric was in my stash for more than two years. The colourful one was purchased in second-hand shop few months ago as two curtains.  

Zaczęłam różową bluzką. Och, marzył mi się ten róż od dawna w jakieś formie. Postanowiłam więc w ramach wyzwania #makeyourstash uszyć sobie z tej zalegającej mi w szafie żorżety luźną bluzkę do karmienia. Coś tam miałam w głowie, ale jak zwykle żaden gotowy krój moim potrzebom w pełni nie odpowiadał. Znacie to? :) Najbliżej było bluzce z "Szycia", której rozmiarówka jednak zaczynała się od 46-tki. Model maksymalnie uprościłam i na oko zwęziłam. I został z tego taki oto zwiewny nietoperz. Nie udało mi się w pełni uchwycić jego uroku. Fajnie wygląda do obcisłych spodni i pewnie bym go całkiem często nosiła (już wyobrażałam sobie te długie, romantyczne spacery wśród zieleni), gdyby nie to, że międzyczasie Roch stał się dzieckiem antywózkowym i wszelkie spacery odbywamy w chuście. A do chusty to ta bluzka już się nie nadaje. Cała nadzieja w tym, że się chłopcu odmieni, jak dojrzeje do spacerówki, lub Luby w końcu chustę ogarnie. Tymczasem bluzka pełni rolę wizytową, noszę ją tylko po domu, jak mamy gości.

Na drugi ogień poszła sukienka. Bo się szykowała mała imprezka, a tu zupełny brak kiecek do karmienia w szafie. Tym razem postanowiłam sobie coś wyrysować samodzielnie. No przecież potrafię. Miało być luźnawo, a wyszło mocno luźno. Tak to bywa, jak się użyje obwodu biustu zamiast talii ;) (na szczęście tylko w pleckach). Jakoś tam sobie z tego wybrnęłam na szybko. Myślę jednak, że kiedyś tę kieckę rozpruję i trochę przemodeluję. Bo szalenie mi się podoba ten kolorowy afrykański materiał odzyskany z zakupionych w ciucholandzie zasłon. Tymczasem mam sobie takiego letniego luzaka, który znowu do karmienia jest super, a do chusty już trochę gorzej. To z czego jestem super zadowolona to głęboki wąski dekolt zakończony suwakiem, rewelacyjnie się to sprawdza.

Powiem szczerze, że pełnej satysfakcji z tych ciuchów nie mam, ale szycie sprawiło mi wieeeeelką frajdę. Poza tym cieszy mnie, że są to produkty w duchu #zerowaste, szczególnie sukienka - tkaniny zarówno na wierzch, jak i podszewkę (a także suwak) zostały zakupione w second-handzie. Różowa żorżeta natomiast leżała już w szafie ze trzy lata.

A jak jest u was? Zawsze wszystko przemyślicie do końca, czy czasem idziecie na żywioł?

Pozdrawiam serdecznie,

Kasia


Labels: , , , , ,