Zima wczoraj nagle powróciła, a ja już czułam wiosnę, już oliwiłam rowerek, już już na niego wsiadałam. A tu masz losie! piękna, miękka, biała zima za oknem. Mój styczniowo-lutowy przestój trwa. Trochę mi się nie chce, trochę nie mam siły i czasu. Postanowiłam zwolnić, poleniuchować i nie przejmować się noworocznym postanowieniem - szycia, szycia, szycia. W głowie układają się zdobycze wiedzy z ostatnich udanych, a przede wszystkim nieudanych projektów. Staram sobie przetłumaczyć, że trzeba troszkę na prostych i mniejszych rzeczach popracować, no ale moja potrzeba efektu jest WIELKA.
Na razie porzuciłam zajęcia z jogi, co rodzi nowe postanowienie praktyki własnej. Najlepiej codziennej. Walczę. A siły zatrzymuje na treningi ściankowe, bo sezon już zaraz, więc trzeba formę wyrabiać, żeby wytrzymać na kursie. Idzie coraz lepiej.
Tak więc moje myśli krążą wciąż koło wiosennych przyjemności: otwartego na oścież okna, dłuższych dni, roweru, noszenia wiosennej biżuterii, o takiej:
... i jedzenia cudnych kolorowych, świeżych owoców i warzyw, o takich:
Wiem, wiem... przeskoczyłam szybko z wiosny do lata, a może nawet do jesieni... ale taka już jestem...