Te duże agaty czekały w moim magicznym pudełeczku ze dwa lata na swoją kolej. Przymierzałam się do kilku projektów, ale ostatecznie pożeniłam je z tasiemkami do soutashe'u. Dopiero raczkuję w tej technice, zajmuje mi to sto lat, ale w tym tygodniu nie rozstawałam się z tym naszyjnikiem, więc warto było.
Naszyjnik powstawał jak zwykle spontanicznie, ale jestem zadowolona z efektu. tutaj w towarzystwie mojego ukochanego paskowego t-shirtu, kupionego w ciuchlandzie za 2 zł oraz szelek po dziadku mojego Miłego.