Wszystko pięknie, ale zupełnie nie rozumiem, po co mi jasny lniany fartuch? Ochronić przed tłuszczem, to mnie może jeszcze ochroni, ale przecież ja go za Chiny Tureckie nie dopiorę. Nawet mój poprzedni - wzorzysty - fartuch po kilku miesiącach zmienił się w jedną wielką plamę. Pomysł na laminowany, nieprzemakalny fartuch ściągnęłam z niemowlęcych śliniaczków, które z takich materiałów robi się już powszechnie. Sprawdza się świetnie! No i udało mi się choć trochę - zakupionej już wieki temu w niezwykle korzystnej promocji! - tkaniny laminowanej uwolnić. Wersję żółtą uszyłam dla siebie, a zielono-czarną na prezent.
Jak Wam się podobają? Idę pogotować!
Miłego szycia!
I was thinking about new apron
for a while. For someone who sew dresses it isn’t a great sewing challenge. I
had a proper form in my mind, but I wasn’t sure about fabric. I wanted
something what stay clean for a long time. I don’t really understand idea of
white kitchen apron. In the end I borrowed idea from a laminated baby bib. These
beautiful fabrics was waiting in my stash for a long time and I was happy to
make something of it. The yellow one is for me, the green one is a gift.
Happy Sewing!