W tym sensie szycie podziałało na mnie jak terapia. Pozwoliło mi z jednej strony zbudować (budować) garderobę, która daje mi poczucie komfortu, oddaje mój styl i gra z moją sylwetką, z drugiej wypracować zdrowy dystans do mojego ciała. Ilustracją do dzisiejszego posta są dwie sukienki, które pomogły mi przetrwać bardzo trudną zimę. Obie uszyłam w okolicach października, więc już przeszły swoje. Obie powstały na bazie wykrojów z Knipmoda (
1 &
2), które dostosowałam do swoich potrzeb. W końcu obie są uszyte z cienkiego punto.