Luty, luty i po lutym, a nawet prawie po marcu. Miało być tak pięknie, a wyszło jak zawsze. Atak zimy oraz druga runda szpitala trochę mnie powstrzymała w rozwijaniu zerowaste-owych nawyków. Na zakupy nie chodziłam, a zero waste w szpitalu jest po prostu niemożliwe ze względów higienicznych. Tak więc dziś będzie o zerowaste-owym szyciu. Tak, tak, czasu na myślenie to ja mam teraz sporo. Zainspirowałyście mnie swoimi wypowiedziami podczas wyzwania #zszyciawzięte@joulenki i postanowiłam podrążyć temat, jak w ramach naszego domowego szycia być może nie zero, ale less waste.
Jako domowe (i nie tylko, bo wiele z was prowadzi przecież większe lub mniejsze rękodzielnicze biznesy) krawcowe jesteśmy producentami odpadów tekstylnych. Wiedziałyście, że odpady i zużytki tekstylne stanowią 3% ogółu produkcji śmieci gospodarstw domowych? Z czego jedynie 10% podlega recyklingowi. A mogłoby o wiele więcej. Podejmujecie w ogóle refleksję nad tym, ile produkujecie śmieci szyjąc i co się z nimi dzieje. Co robicie ze ścinkami, nieudanymi projektami, resztkami tkanin? Czy myślicie o tym ile śmieci i zanieczyszczeń zostawia za sobą tkanina zanim do was trafi? Myślę, że obecny klimat w mediach społecznościowych bardzo sprzyja takim refleksjom i zmianom nawyków na lepsze. Co możemy zrobić, żeby zredukować produkcję śmieci w naszych domowych pracowniach:
1. Kupuj mniej - każdy zakup niesie za sobą ślad śmieciowy, paragony, faktury, opakowania, paliwo, odpadki produkcyjne. To, że jakiś śmieć nie trafia bezpośrednio do naszego domu, nie znaczy, że nie istnieje. Oczywiście nie zniechęcam was w ogóle do kupowania tkanin. Po to szyjemy, żeby tworzyć piękne, długowieczne stroje, a odpowiedniego efektu nie uzyskamy bez dobrej jakości tkaniny. Ale kupujmy z głową, najlepiej pod konkretny projekt. Szukajmy dobrych tkanin produkowanych lokalnie (chociaż w Europie, ograniczymy ślad węglowy), jeśli to możliwe organicznych. Wiem, że to trudne i często kosztowne. Ale prawdopodobnie na dłuższą metę inwestycja w jakość się opłaci.
Poza tym powiedzmy sobie szczerze, każda z nas ma w domu niezły zapas tkanin, którego nie jest w stanie przerobić. Zacznijmy tam.
2. Recyklingujmy - odzyskujmy tkaniny, suwaki, guziki ze starych ubrań oraz nieudanych projektów. To nie tylko ekologiczne, ale i ekonomiczne.
W 2013 dopiero zaczynałam szyć, jednym z pierwszych moich projektów było przerobienie szlafroka z second handu na sukienkę. Koślawy to był wyrób i długo w tym nie chodziłam. Przed śmietnikiem uchronił tę kieckę cudny hipisowski wzór. Będąc w ciąży wyciągnęłam tę kieckę z jakiś zakamarków i nosiłam jako ulubioną podomkę. A teraz dokonałam małej renowacji: w przedni szew wszyłam zamek błyskawiczny (też z second handu) i mam super domowy ciuch do karmienia.
3. Upcyklingujmy i naprawiajmy - dawajmy nowego życie starym ubraniom, niedokończonym projektom. Wykorzystajmy nasze umiejętności do naprawiania starych ubrań i akcesoriów. To super pole dla rozwoju naszej kreatywności.
Ścinki ze styczniowego szycia skończyły jako wypełnienie do wałka - separatora między łóżkiem a dostawką Rocha - oraz wielorazowych czyścidupek :)
4. Zbierajmy ścinki oraz nitki i wykorzystujmy je do wypychania poduszek, pluszaków itp.
5. Ograniczmy zużycie papieru, dbajmy o już stworzone wykroje, by móc je wykorzystać raz jeszcze, używajmy papieru z odzysku do wydruków. Kupujmy tylko te magazyny z wykrojami, które rzeczywiście są nam potrzebne.
6. Spróbujmy oddać / sprzedać / wymienić, to co nam jest niepotrzebne. Wykorzystajmy do tego np. grupy facebookowe (szyciowe lub zero waste'owe).
Wiem, że zmiany nawyków bywają trudne, czasem łatwiej jest w grupie. Dla mnie bardzo rozwijające są różnego rodzaju wyzwania organizowane przez koleżanki blogerki. Poniżej kilka wyzwań/wydarzeń, które mogą pomóc w rozwijaniu wrażliwości śmieciowej.
Uwalniam tkanin- co prawda akcja ta niestety umarła, a u jej podstaw leżała walka ze "szmatoholizmem" nie ekologia czy zero waste, ale jakoś nie mogę jej pominąć. Przyłączenie się do tej zabawy miało na mnie bardzo duży wpływ, przede wszystkim pomogło mi wypracować dyscyplinę zakupową już na początku mojej przygody z szyciem. Myślę, że trochę kontynuacją tej tradycji jest wyzwanie joanki z.Po co to kupiłam?. Z ciekawością przyglądam się jej zmaganiom ze stosem nagromadzonych tkanin i ubrań do przeróbki. Warto wiedzieć, że działa również Facebook-owa grupa Po co to kupiłam? (taka grupa wsparcia, również miejsce wymian tkanin).
#makeyourstash - na Instagramie można się przyłączyć do wyzwania w podobnym duchu, które organizuje PilarBear. Zasady są proste: szyjemy ubrania, które będziemy kochać i nosić z tkanin, które mamy przynajmniej od 6 miesięcy, a to wszystko między marcem a majem.
Upcyklingowy rok- to wyzwanie, którego gospodynią jest autorka bloga Na nowo śmieci . Nie jest to wyzwanie stricte szyciowe, ale myślę, że krawcowe mogą w nim pięknie zabłysnąć. Co miesiąc pojawia się nowy temat, w marcu króluje ogród.
#slowfashionoctober - października czekam z utęsknieniem, bo wtedy na Instagramie toczą się piękne dyskusje w okół slow fashion, zawsze inspirujące i ubogacające.
A tuż przed nami FASHION REVOLUTION WEEK (23-29 kwietnia 2018), warto obserwować hashtag #whomademyclothes i może zastanowić się, kto produkuje tkaniny, z których szyjemy.
Tyle ode mnie na dziś, zaraz kwiecień mnie zastanie. Życzę wam cudownych świąt i prawdziwej wiosny!